Zamknięte tory były bezpieczniejsze od swoich otwartych odpowiedników, ale bezpieczeństwo było w dalszym ciągu subiektywnym terminem. W połowie lat sześćdziesiątych sport rozwinął się na tyle, że to co do tej pory uważano za bezpieczne już takie nie było. Przez moment nikt nie wiedział co robić. Do momentu aż pomysły trzech obcych sobie mężczyzn, z których każdy dbał jedynie o swoje interesy, zaczęły się łączyć w sensowną większą całość.

  • Człowiek numer jeden: John Hugenholtz. Holenderski inżynier, który dostał zadanie stworzenia toru Zandvoort – miejsca gdzie później odbywało się holenderskie GP. Hugholtz po ukończeniu prac wpadł na genialny wówczas pomysł – zaoferował swoje doświadczenie innym. Początkowo zajął się poprawkami na torach wyścigowych Europy po czym dostał zadanie zaprojektowania toru Suzuka w Japonii. Nauczony doświadczeniem Hugholtz stworzył tor, który do dziś uznawany jest za jeden z najlepszych na świecie. John Hugholtz był chodzącym dowodem na to, jak wiele znaczy odrobina doświadczenia.
  •  
    bill_milliken.jpg

  • Człowiek numer dwa: Bill Milliken. Pracownik Lotniczego Laboratorium w Cornell. Bill był kierowcą wyścigowym, lotnikiem i miał głowę pełną pomysłów. W połowie lat 50 rozpoczął pracę nad komputerowym symulowaniem osiągów samochodów – czymś co było wtedy olbrzymią nowością. Bill zaczął od badań, które przeprowadził Mercedes-Benz i wkrótce dokonywał obliczenia jak jakiś magik. Na torze Watkins Glen Bill został poproszony o takie skonstruowanie toru, aby można było go pokonać z prędkością 100 mil na godzinę. Gdy na torze odbył się pierwszy wyścig formuły jeden było jasne, że Bill się pomylił…. o 3 mile na godzinę. W roku 1982 komputerowe symulacje Millikena stały się tak dokładne, że przewidział on najlepszy czas kwalifikacji na torze w Detroit z błędem wynoszącym kilka dziesiątych sekundy. Dokonał tego na długo przed wjazdem pierwszej wyścigówki na tor. Dla celów kaskaderskich Bill zbudował rampy, które potrafiły wyrzucić auto w powietrze, obrócić je, a następnie pozwolić mu bezpiecznie wylądować – zadanie, w którym nie ma miejsca na błąd.
  •  
    jackie_stewart.jpeg

  • Człowiek numer trzy: Jackie Stewart. Kiedy Jackie siedział uwięziony we wraku swojego BRM na torze SPA i czuł zalewające go paliwo, doszedł do całkiem rozsądnego wniosku, że wyścigi powinny być bezpieczniejsze. Rozpoczął kampanię na rzecz montowania barierek oraz specjalnych siatek na torach. Jackie ryzykował swoją reputacją – niektórzy nazywali go babą i tchórzem – ale udało się. W zasadzie z dnia na dzień rozpoczęto ogólnoświatową, publiczną debatę na temat bezpieczeństwa torów wyścigowych oraz fizyki wypadków.
     
    Fakt, że inżynierowie wiedzieli z jaką prędkością porusza się bolid na danym odcinku toru oznaczał, że istniała możliwość wyliczenia jaka bariera i w jakiej odległości jest w stanie zatrzymać auto gdy coś pójdzie nie tak. Głównym celem tych obliczeń było bezpieczeństwo, ale spowodowały one również niespodziewany boom na tory uliczne na wzór Monaco. System przenośnych betonowych ścian pozwalał organizować wyścigi w praktycznie każdym mieście. Wkrótce, samochody ścigały się w centrum takich miast jak Long Beach, Miami, Denver i Vancouver. Dzięki temu, wyścigi samochodowe stały się sportem medialnym. Bezpieczne ściganie się oznaczało mniejsze prawdopodobieństwo, że śmiertelny wypadek negatywnie nastawi opinię publiczną do wyścigów. Wkrótce, wyścigi zaczęto pokazywać w telewizyjnych relacjach na żywo. Oglądalność rosła, a sponsorzy wkładali coraz więcej pieniędzy w ten sport.

Czytaj dalej: 1 2 3 4 »»