Miałem 14 lat gdy stworzyłem swój pierwszy tor wyścigowy. Rodzice pozwolili mi wykorzystać część pola na naszej farmie. Oczywiście w znacznej odległości od domu, żeby tylko nie słyszeli warkotu gokarta. Dniami i nocami ślęczałem nad projektem toru. Gdy w końcu mój umysł wypluł projekt, poprosiłem jednego z farmerów o pomoc w obsłudze spychacza. Zerwaliśmy ok. 10 cm nawierzchni, stworzyliśmy jedną prostą i kilka zakrętów.

Tor wyglądał pięknie, ale w połowie pierwszego okrążenia zorientowałem się, że coś jest nie tak. Prosta była za krótka, zakręty zbyt ciasne, a ziemia za miękka, żeby pozwolić gokartowi rozwinąć prędkość. W końcu, mój słabiutki gokart był przystosowany do asfaltu, a nie szutru. Marzył mi się Nurburgring i szalony zakręt Eau Rouge na torze Spa, ale jedyne co mi pozostało to orać gokartem mój tor.. Żeby tego było mało, gdy mama zasiadła za sterami autka chcąc je wypróbować, jedno z kół zakopało się w ziemi i gokart – z mamą za kierownicą – dachował. Niedługo potem zaczął padać deszcz i na torze utworzyły się głębokie bruzdy ponieważ nie przewidziałem odpływu wody. Gdy tor wysechł wyrosły na nim chwasty. To był koniec…

To wszystko wydarzyło się w 1958 r., i mimo, że nie zdawałem sobie wówczas z tego sprawy, mój nieudany tor był zgodny z ówcześnie rozwijającymi się trendami. Pierwszym z trendów było budowanie torów wyścigowych na prywatnym terenie. Tory owalne takie jak Indianapolis zawsze należały do prywatnych przedsiębiorców, ale tory drogowe – i to zarówno w Europie jak i w USA – budowane były na ulicach miast, parkach, nieużywanych lotniskach, czy po prostu zwykłych drogach. Doskonałym tego przykładem był tor Watkins Glen w stanie Nowy Jork. flaga koniec wyściguOryginalnie, był on poprowadzony bocznymi drogami, które składały się na okrążenie w wiejskiej scenerii, plus długa prosta przez sam środek miasta. Zabezpieczenie trasy w zasadzie nie istniało, a z powodu położenia toru, nie było sposobu na wprowadzenie opłat za oglądanie wyścigów. Nowy tor, który powstał na prywatnej ogrodzonej płotem posesji rozwiązał oba problemy.

Budowa nowych torów rozwinęła dziedzinę projektowania torów wyścigowych. W tamtych czasach nikt się tym zawodowo nie zajmował. Ponieważ nie było profesjonalistów to właściciele działek zostawali budowniczymi. Odpal koparkę, kup siatkę ogrodzeniową, poproś najbliższego rolnika o słomiane bele i interes gotowy. Niektórym właścicielom nie chciało się nawet utwardzać pit-stopów. Zaraz po torze Watkins Glen powstały, Bridgehampton, Riverside, Mid-Ohio, Lime Rock, Laguna Seca oraz tory w Kanadzie takie jak Mosport i St. Jovite. Podejście ,,zrób to sam” cechowała dziecinna naturalność i naiwność. Dzięki temu stworzono wiele pięknych i wymagających torów. W Bridgehampton stworzono mrożący krew w żyłach zjazd, który poprowadzony był łukiem gdzie osiągało się prędkość prawie 300 km/h. Na torze St. Jovite, pierwszy zakręt opadał i podnosił się tak mocno, że miałeś wrażenie jazdy diabelską kolejką górską.

nurburgring_karuzela.jpgNajbardziej znaną postacią odpowiedzialną w tamtych czasach za wiele torów wyścigowych był Cliff Tufte – drogowiec ze stanu Wisconsin. Jeździł po swojej okolicy i szukał zakrętów, które mu się podobały. Następnie wysyłał ludzi, aby zrobili pomiary po czym układał na torze wyścigowym zakręty niczym puzzle. Efekt końcowy był świetny – niektóre zakręty były naprawdę szalone, jak na przykład zakręt karuzela poprowadzony pod znacznym kątem względem powierzchni ziemi. Niestety, wiele zakrętów było zbyt wolnych i wręcz dziecinnych. Pododbnie jak ja, Cliff źle wymierzył zakręty względem możliwości aut. Tylko, że Cliff – w przeciwieństwie do mnie – postanowił uruchomić jeszcze raz koparki i coś z tym zrobić.

Czytaj dalej: 1 2 3 4 »»