Tor wyglądał pięknie, ale w połowie pierwszego okrążenia zorientowałem się, że coś jest nie tak. Prosta była za krótka, zakręty zbyt ciasne, a ziemia za miękka, żeby pozwolić gokartowi rozwinąć prędkość. W końcu, mój słabiutki gokart był przystosowany do asfaltu, a nie szutru. Marzył mi się Nurburgring i szalony zakręt Eau Rouge na torze Spa, ale jedyne co mi pozostało to orać gokartem mój tor.. Żeby tego było mało, gdy mama zasiadła za sterami autka chcąc je wypróbować, jedno z kół zakopało się w ziemi i gokart – z mamą za kierownicą – dachował. Niedługo potem zaczął padać deszcz i na torze utworzyły się głębokie bruzdy ponieważ nie przewidziałem odpływu wody. Gdy tor wysechł wyrosły na nim chwasty. To był koniec…
To wszystko wydarzyło się w 1958 r., i mimo, że nie zdawałem sobie wówczas z tego sprawy, mój nieudany tor był zgodny z ówcześnie rozwijającymi się trendami. Pierwszym z trendów było budowanie torów wyścigowych na prywatnym terenie. Tory owalne takie jak Indianapolis zawsze należały do prywatnych przedsiębiorców, ale tory drogowe – i to zarówno w Europie jak i w USA – budowane były na ulicach miast, parkach, nieużywanych lotniskach, czy po prostu zwykłych drogach. Doskonałym tego przykładem był tor Watkins Glen w stanie Nowy Jork. Oryginalnie, był on poprowadzony bocznymi drogami, które składały się na okrążenie w wiejskiej scenerii, plus długa prosta przez sam środek miasta. Zabezpieczenie trasy w zasadzie nie istniało, a z powodu położenia toru, nie było sposobu na wprowadzenie opłat za oglądanie wyścigów. Nowy tor, który powstał na prywatnej ogrodzonej płotem posesji rozwiązał oba problemy.
Budowa nowych torów rozwinęła dziedzinę projektowania torów wyścigowych. W tamtych czasach nikt się tym zawodowo nie zajmował. Ponieważ nie było profesjonalistów to właściciele działek zostawali budowniczymi. Odpal koparkę, kup siatkę ogrodzeniową, poproś najbliższego rolnika o słomiane bele i interes gotowy. Niektórym właścicielom nie chciało się nawet utwardzać pit-stopów. Zaraz po torze Watkins Glen powstały, Bridgehampton, Riverside, Mid-Ohio, Lime Rock, Laguna Seca oraz tory w Kanadzie takie jak Mosport i St. Jovite. Podejście ,,zrób to sam” cechowała dziecinna naturalność i naiwność. Dzięki temu stworzono wiele pięknych i wymagających torów. W Bridgehampton stworzono mrożący krew w żyłach zjazd, który poprowadzony był łukiem gdzie osiągało się prędkość prawie 300 km/h. Na torze St. Jovite, pierwszy zakręt opadał i podnosił się tak mocno, że miałeś wrażenie jazdy diabelską kolejką górską.
Najbardziej znaną postacią odpowiedzialną w tamtych czasach za wiele torów wyścigowych był Cliff Tufte – drogowiec ze stanu Wisconsin. Jeździł po swojej okolicy i szukał zakrętów, które mu się podobały. Następnie wysyłał ludzi, aby zrobili pomiary po czym układał na torze wyścigowym zakręty niczym puzzle. Efekt końcowy był świetny – niektóre zakręty były naprawdę szalone, jak na przykład zakręt karuzela poprowadzony pod znacznym kątem względem powierzchni ziemi. Niestety, wiele zakrętów było zbyt wolnych i wręcz dziecinnych. Pododbnie jak ja, Cliff źle wymierzył zakręty względem możliwości aut. Tylko, że Cliff – w przeciwieństwie do mnie – postanowił uruchomić jeszcze raz koparki i coś z tym zrobić.
6 komentarzy do artykułu “rozwój torów wyścigowych”
Komentuj:
Musisz być zalogowany aby komentować
admin02 gru 2006 #
Oryginalny tekst pochodzi z magazyne Car&Driver.
Lord24 sie 2007 #
długawy, ale ciekawy
Grzesiek12 wrz 2007 #
Ciekawy tekst. Ja w wieku 14 lat urządzałem tory wyścigowe na podwórku między blokami, a ścigaliśmy się na rowerach :)
ewelina26 lis 2007 #
fajnie że w tak młodym wieku zaczołeś. mam małe pytanie nie wiesz gdzie jest jakis tor do jazdy samochodem wypożyczonym tak, tylko zeby był on w Polsce. Bede wdzięczna jak odpiszesz pa poczte to ważne :) dzieki,
PS. fajna stronka:)
F1fan23 lut 2008 #
http://all-f1-pictures.blogspot.com/2008/02/some-historical-pictures-of-f1-cars.html
Jacek06 lis 2008 #
Ciekawe historie,fajne opowieści tylko szkoda,że nie dotyczą Naszej krainy.
Czas to zmienic!
Podejmuję próby ale jest mi ciężko,brak szeroko rozumianego wsparcia